niedziela, 4 listopada 2012

{3} Rozdział trzeci

Wiem, że czasami trudno jest mnie zrozumieć i łatwiej byłoby przeprogramować mikrofalówkę, żeby kosiła trawnik, no ale już taka do cholery jestem.
Siedząc tak na łóżku doszłam do wniosku, że już sama nie rozumiem swojej psychiki i swoich potrzeb, które kształtują się w mojej głowie. Oparłam się czołem o dłonie, które miałam podparte na kolanach. To wszystko staje się dla mnie śmieszne. Westchnęłam wstając i podchodząc do uchylonego okna po drugiej stronie pokoju. Wpływało przez nie do pokoju świeże, orzeźwiające powietrze. Zaciągnęłam się nim jak dymem nikotynowym i stałam tak przez moment obserwując co dzieje się za oknem, a tym samym co na jednej z części mojego podwórka. Wiosna budziła wszystko do życia, a w tym czasie we mnie coś umierało. Sprzeczność. Kwitło dosłownie wszystko, a każdy z najbliższego otoczenia zachwycał się tym tak, jakby pierwszy raz w życiu widzieli jakąkolwiek kwitnącą roślinkę. Po soczyście zielonym trawniku, o który zawsze dbała moja matka biegła teraz rozanielony Lucky, który w pysku trzymał ulubioną piszczącą zabawkę. Pochyliłam się bardziej w stronę okna, tak, że policzkiem stykałam się z zimną szybą. Mój pies właśnie bawił się z tym chłopakiem na podwórku. No tego to już było za wiele. Cholera! Naciągnęłam na tyłek pierwsze lepsze spodnie wystające z szafy i w podkoszulku, w którym spałam zbiegłam najpierw pod schodach, a następnie wybiegłam na dwór uporczywie wołając swojego psa.
- Lukcy! - kucnęłam na ganku czekając na psa, który biegł już w moją stronę i patrząc na zdezorientowaną minę chłopaka. - Lucky!
- Stało się coś? - spytał przychodząc zaraz za psem.
Tak Ty się stałeś!
- Nie interesuj się za bardzo, bo kociej mordy dostaniesz. - warknęłam w jego kierunku i wzięłam psa na ręce.
- Dlaczego ty grasz taką niedostępną, złą, wulgarną osobę skoro taka nie jesteś? - spytał patrząc mi prosto w oczy, a ja w tym momencie musiałam przyznać, że te dwa patrzadła są naprawdę ładne. 
- Nie wiesz jaka jestem, więc nie filozofuj mi tu.
- To pokaż mi jaka jesteś. Otwórz się i porozmawiaj ze mną normalnie, czy to takie trudne? - spytał podchodząc do mnie i głaszcząc psa po główce.
- Otworzyć to ja ci mogę co najwyżej drzwi.
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu, psa nadal trzymając na rękach. Chłopak mnie już drażnił i miałam nadzieję, że wyjedzie stąd jak najszybciej. Muszę się zapytać matki na kiedy planują powrót do domu, ale to później. Najpierw muszę iść do łazienki.
Szybki prysznic, inne ciuchy i  mogłam zejść na śniadanie z psem, który siedział w moim pokoju. W kuchni zastałam matkę, która sprzątała po śniadaniu, a śladu po gościach nie było widać.
- A ci szanowni to co, posprzątać nie potrafią? - spytałam matki.
- Emma, wyrażaj się!
Wywróciłam tylko oczyma.
- Na jak długo tu zostają? - spytałam od niechcenia gryząc ogórka wziętego z deski do krojenia.
- Do końca tygodnia, najprawdopodobniej.
- Uhg! - zabrałam kanapkę, która została i usiadłam przy stole. - Mogę na ten czas jechać do babci?
- Dlaczego? - matka spojrzała na mnie.
-  Bo nie chcę, żeby obcy dla mnie chłopak wpieprzał mi się w życie, tylko dlatego, że nie mam już ojca i mam dość wszystkiego!
- Emma!
- Nie! - wydarłam się i dopiero teraz zobaczyłam stojącego w drzwiach mulata - No sorry.
Wyminęłam go i wyszłam z kuchni, następnie wychodząc na dwór.
Miałam dosyć tego, że na każdym kroku on pojawiał się za mną i słyszał to czego nie powinien. Irytowało mnie to cholernie, a bardziej fakt, że jest taki uciążliwy. Inni daliby sobie spokój z rozmową ze mną już po pierwszej ciętej ripoście, ale nie! Zayn był jakimś cholernym odmieńcem, który nawiasem mówiąc miał naprawdę ładne oczy. O czym ja pieprzę?! Jedyne co mogę w tym momencie zrobić to załamać się jeszcze bardziej i unikać tej przystojnej mordy mulata, zanim nie wyjedzie do siebie. I to chyba jest najlepszy plan, na jaki wpadłam ostatnio. Wstałam - bo siedziałam na schodkach - otrzepałam się i odwróciłam w stronę drzwi, a przede mną ściana. No nie dosłownie. Zayn stał tam, patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Przesuń się. - warknęłam w jego stronę, lecz nadal zagradzał mi przejście. - Odsuń się.
- Nie mam zamiaru.
- Bo? - byłam pyskata to fakt.
- Bo teraz rozmawiamy.
- No coś mi się nie wydaje. - pchnęłam go w lewą stronę, by otworzyć sobie drzwi, a ten idiota złapał mnie za ramiona. - Puszczaj.
- Pogadajmy. - był cholernie opanowany.
- Nie mamy o czym. - uderzyłam go w bark.
- Śmierć twojego ojca, twoje zachowanie....
- Nie mieszaj w to mojego taty, pedale. - zbluzgałam go i nadal chciałam się wyrwać z jego uścisku. Na marne. Z tej całej bezradności i z tego, że miał czelność wspomnieć o moim nie żyjącym ojcu, popłakałam się uderzając w jego tors, z nie małą siłą. - Puszczaj do cholery.
- Wypłacz się, to porozmawiamy.
- Nie mów do mnie jak do dziecka i weź te łapy. - uderzałam go nadal, lecz z każdą chwilą ciosy słabły, a ja chciałam się teraz w kogoś wtulić i wypłakać.
- Już, okej? - przejechał dłonią po moich plecach i przytulił mnie do siebie. Nie miałam siły, żeby się wyrwać i w głębi serca łaknęłam czułości.
- Brakuje mi go. - powiedziałam w pewnym momencie myśląc o ojcu. - Tęsknie za nim i nie mogę się pogodzić z tym, że go nie ma.
- Rozumiem. - mówił kojącym głosem, a ja w pewien sposób czułam się bezpiecznie. - Ale to wszystko da się przetrwać, jeśli tylko podzielisz się z kimś swoimi emocjami.
- Mówisz jak psycholog. - pierwszy raz w jego towarzystwie zaśmiałam się tak szczerze
- Śmiejesz się. - zauważył i dźgnął mnie lekko w bok, a mi mina od razu zrzedła.
- Nie przyzwyczajaj się do tego, że z tobą rozmawiam.
Wyminęłam go i weszłam do domu z uśmiechem błąkającym się na ustach.

Czytałam książkę, leżąc u siebie w pokoju. Nudna historia jak każda inna. Miłość zawsze zwycięża. Od tego to już można się porzygać. Skończyłam kolejny rozdział i odłożyłam książkę na stolik nocy. Ciekawiło mnie co robi teraz Zayn. W sumie to, nie wiem czym on zajmował się całymi dniami jak ja przesiadywałam w pokoju. Ubrałam na wierzch bluzę zwiniętą na krześle przy biurku i wyszłam z pokoju, zamykając go za sobą. Sprawdziłam cały parter - nikogo nie było. Chyba gdzieś wyszli razem z matką. Dla mnie to i lepiej. Miałam zamiar iść do swojego pokoju lecz ciekawość sprawdzenia czy Zayn jest w pokoju gościnnym była silniejsza. Drzwi nie były do końca zamknięte, więc podeszłam do nich na tyle blisko by widzieć co dzieje się w pokoju i czy w ogóle ktoś tam jest. 
Był. Siedział na łóżku z laptopem na kolanach i najprawdopodobniej rozmawiał z kimś przez Skype.
- Niall, jak tam sobie radzicie beze mnie? - spytał uśmiechając się do ekranu.
- Boże... nigdy więcej mnie z nimi nie zostawiaj. - jakiś chłopak się zaśmiał. - Po ostatniej imprezie nie wiem czy ze mną wszystko okej.
- Bawicie się beze mnie! - udał zrozpaczonego.
- Za to ty wyrywasz laski. - nowy głos dołączył do rozmowy.
- Spieprzaj Styles. - warknął na niego, cały czas się uśmiechając. - Emma jest... to prawda jest ładna, lecz gra taką jakie ty lubisz. Jest niedostępna, choć wiem, że chce się wygadać. Nie wiem jak nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, żeby rozmawiać z nią jak wrócę do was. Jest w stosunku do mnie oschła i...
- Nie rozpędzaj się tak. - jeszcze jeden chłopak dołączył do rozmowy. - Bo jeszcze pomyśle, że na nią lecisz.
Cała czwórka wybuchła śmiechem, a ja skołowana nie wiedziałam co o tym myśleć.
Zayn opowiadał o mnie trójce jakiś chłopaków, którzy myślą, że Zayn się do mnie podwala. Przecież to bezsens. Totalny bezsens. Zero logiki. Boże...
Zabrałam się stamtąd i znów wylądowałam w swoim pokoju. Chyba lepiej będzie jak już tu zostanę. Westchnęłam i opadłam na łóżko. 



______________________________________________
Rozdział dedykowany Słodzikowi. <3
Mała aż za bardzo rozpieszcza mnie komentarzami. 
Jej blog, na który trzeba obowiązkowo wejść:  http://together-and-ever.blogspot.com/

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. ; 3

3 komentarze:

  1. Słodzik ? Możliwe ,ale skoro taka jest prawda to nie mogę napisac nic innego ;3
    Jezu ,jezu ,jezu uwielbiam cię .STRASZNIE .
    Nie wierzę jak można napisac takie cudo .Jestem pod wrażeniem .Uwielbiam tą dziewczynę ,uwielbiam Zayna no i tak jak pisałam uwielbiam Ciebie .
    Gdyby nie ty i twoje blogi moje życie pewnie nie miało by sensu .Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na samym początku pragnę serdecznie Ci podziękować za wspaniały komentarz na moim blogu. :) Naprawdę, takie słowa dodają wiary w siebie. Massive Thank You! ^.^
    Z ciekawością przeczytałam całego bloga. Dosłownie nie mogłam oderwać się od czytania. Bardzo mi się spodobał prolog. Napisany wyszukanym i bardzo oryginalnym językiem. Rozdział pierwszy jeszcze bardziej zmobilizował mnie do przeczytania całej reszty. Spodobały mi się losy Emmy, która, swoją drogą, stara się udawać strasznie niedostępną. Może to i lepiej? Wiesz, w większości przypadków byłaby to pewnie zwykła historia o miłości, a Ty zrobiłaś coś niesamowitego. Pokazujesz, że dziewczynie najbardziej doskwiera śmierć ojca i nie ma zamiaru zawierać nowej znajomości, a tym bardziej zakochiwać się w Maliku. Kawał dobrej roboty, dziewczyno. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny kocham

    OdpowiedzUsuń