piątek, 30 listopada 2012

{20} Rozdział dwudziesty.

Weszłam do salonu ledwo przebierając nogami. Cóż, wczorajszego wieczoru prawie wcale nie schodziłam z parkietu, no może poza momentem kiedy wyszłam z Zayn’em na dwór… Boże, całowałam się z nim. Momentalnie na mojej zaspanej twarzy pojawił się uśmiech. W salonie nie było nikogo oprócz Harry’ego, który najprawdopodobniej leczył niemiłosiernego kaca, gdyż u jego boku leżała prawie pusta butelka wody, a na stoliku paczka z tabletkami przeciwbólowymi.
- Kacyk męczy? - Hazza uśmiechnął się złośliwie, kiedy jęknęłam siadając w fotelu.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nogi mi odpadają.
- Fakt, wytańczyłaś się wczoraj nieźle.
Uśmiechnęłam się tylko.
- A jak się całowało Zayn’a? - spytał, a mnie zamurowało.
- Co? - otworzyłam gwałtownie oczy i usiadłam prosto wpatrując się w chłopaka, którego bawiła ta sytuacja.
- Widziałem was, jak wyszedłem przejść się z koleżanką. - wzruszył ramionami i opadł na poduszkę za nim. - Nie martw się, nikomu nie powiem.
- Czego nie powiesz?
Zayn opierał się o poręcz schodów uważnie patrząc na Styles’a, który chyba miał ochotę się zaśmiać.
- Niczego ważnego Lovelasie, niczego ważnego.
- Bujaj się. - powiedział tylko tyle i wszedł do kuchni.
Podniosłam się z fotela i również miałam zamiar udać się na śniadanie, które pewnie już zaczął robić Zayn.
- Leć, przywitaj się z nim.
Zaśmiałam się i rzuciłam w tego głupka poduszką. Weszłam do kuchni, a Zayn już smarował kanapki jakimś serkiem. Wzięłam już jedną z tych, które ułożył na talerzyku i ugryzłam.
- Jak wczorajsza impreza, nie masz kaca? - spytał.
- Nie piłam, więc nie mam, ale za to nogi bardzo przypominają o swoim istnieniu.
- Trzeba było tyle nie tańczyć. - zaśmiał się.
- Nie moja wina, że później sam mnie nie puszczałeś z parkietu.
- Nie tyle co z parkietu, a z objęć, Ems. - zauważył i przygryzł dolną wagę dalej robiąc kanapki.
Zamyśliłam się na moment jedząc kanapkę.
- Myślisz, że powinniśmy o tym porozmawiać? - spytałam po chwili, a on doskonale wiedział o co mi chodzi.
- Masz mi to za złe?
W jego oczach można było dostrzec coś jakieś obawy.
- Nie, Zayn, nie. - złapałam jego rękę, którą nerwowo przeczesywał włosy. - Po prostu wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać…
- Co robicie na śniadanie? - do kuchni wszedł niespodziewanie Liam, który zmarszczył brwi widząc nas razem. Co mu się znowu nie podoba?
- Kanapki. - odpowiedział Zayn. - Porozmawiamy później. - zwrócił się do mnie i wziął się za robienie śniadanie dla reszty.
- Cześć Emma. - Liam przywitał się ze mną całusem w policzek, a teraz już wiedziałam, że zrobił to specjalnie na złość Malikowi. Niech go szlag! Z nim też będę musiała porozmawiać, ale to później.
Udałam się do pokoju Zayn’a i przebrałam się w coś co nie było moją piżamą. Z racji tego, że rzadko, bardzo rzadko można zobaczyć mnie w sukience, właśnie ją dzisiaj ubrałam. Tę, w której byłam wczoraj chyba oznaczę jakoś szczególnie, bo to właśnie ona i ten club będą mi przypominały mój pierwszy pocałunek z przyjacielem. Właściwie to już nie przyjacielem, chyba tak naprawdę nigdy nim nie był. Może od samego początku czułam do niego coś więcej niż koleżeństwo. Możliwe, lecz skąd ja mogłam o tym wiedzieć. I właśnie w takich momentach dziękuję matce, że jest taka a nie inna. To dzięki niej poznałam Zayn’a i zakochałam się w nim. Tak, zdecydowanie to uczucie, które łączy mnie z Zayn’em to zakochanie.

_._._


Naprawdę powinniśmy porozmawiać z Emmą o tym pocałunku. Paliłem dzisiaj na potęgę myśląc o tym, co ma zamiar powiedzieć mi Ems. Kurde, poważnie się denerwowałem. Myślę, że zrobiłem dobrze całując ją wczoraj jednak, to nie tylko ode mnie zależy, by między nami zaczęło się coś nowego, pięknego. Zakochanie to dobry stan, lecz czasami doprowadza do szału, w szczególności kiedy to uczucie nie jest odwzajemnione. Mimo, że tego boję się najbardziej to wczoraj zapewniła mnie, że jestem ważniejszy niż Liam, a to chyba dobrze. Nie, to po prostu fenomenalnie. Odgrywam dużo większą rolę w jej życiu niż Payne, który teraz jedynie będzie mógł pocałować mnie w… nieważne. Spaliłem do końca i zgasiłem peta na płocie obok którego przechodziłem. Els wysłała mnie do sklepu po czekoladę, która była jej niesamowicie potrzeba do zrobienie czegoś. Nie wnikałem, bo nawet do kuchni mnie nie wpuściła, lecz grzecznie opuściłem dom by przynieść jej tą czekoladę. Cóż, dla mnie to i lepiej, że idę teraz sam, mam więcej czasu, aby pomyśleć o tym pocałunku, który nadal  nie daje mi spokoju. Uczucie ciepła na sercu jest tak przyjemne, że chcę doświadczać go non stop już zawsze.
Wracając z zakupioną czekoladą chciałem jak najszybciej zobaczyć Ems i porozmawiać z nią. Dobrze wiedziałem, że może być zajęta, lecz ta niepewność z mojego umysłu musiała zniknąć jak najszybciej. Wszedłem do domu i od razu udałem się do kuchni, w której o dziwo siedziały obie dziewczyny i Harry.
- Masz tą czekoladę? - spytała Eleanor.
- Mam, mam. - podałem jej kilka tabliczek gorzkiej czekolady o którą prosiła. - Co robicie?
- Babeczki, które pokryjemy właśnie tym.
- Jak do tej pory to widzę tylko mąkę we włosach Hazzy. - stwierdziłem siadając przez Emmą.
- Gdzie? - Harry raptownie wstała krzesła i podszedł do lusterka wiszącego w korytarzu.
- Jesteś brudna. - zwróciłem się do Emmy. Odruchowo złapała się za policzek. Jedynie pokręciłem głową. - Nie tu. - Nachyliłem się nad nią i starłem jej z czoła mąkę.
- Dzięki.
- Jesteście słody. - jęknęła Els, na co tylko się uśmiechnąłem.
- Słodkie to będą te babeczki, które chyba już powinniście wyciągać. - Harry znów pojawił się w kuchni, tym razem bez dodatków we włosach.
- Nie wtrącaj się Styles. Żarłbyś tylko, a robić to nie ma komu. - Eleanor oburzyła się na żarty i zdzieliła chłopakowi szmatkę po plecach.

Wraz z chłopakami zajadałem się babeczkami, które wyszły naprawdę pyszne, kiedy dziewczyny stawiły się przed nami gotowe do wyjścia.
- Gdzie się wybieracie? - spytał Louis szybko połykając to co miał akurat w buzi.
- Musimy o czymś porozmawiać i przy okazji coś załatwić. Będziemy za góra dwie godziny.
- Ems… - zacząłem.
- Jak wrócę, Zayn. Obiecuję.
Wyszły. Wyszły i zostawiły mnie z niepokojem, który zdołał się powiększyć z każdą minutą ich nieobecności.
Wyszedłem zapalić, a Hazza poczłapał tuż za mną.
- Chcesz mi się do czegoś przyznać? - zaczął rozmowę siadając na schodach przed domem.
- Nie wiem co masz na myśli.
Zaciągnąłem się dymem. Doskonale wiedziałem co ma na myśli, tylko bardzo ciekawiło mnie skąd on o tym wie.
- Chodzi mi o twój pocałunek z Emmą.
- Oh, o to.
Jakoś nie chciało mi się z nim o tym gadać skoro jeszcze nie wyjaśniłam tak ważniej sprawy z Ems.
- I co? Na jakim etapie jesteście? - dopytywał.
- Jak na razie, to takim, że się mnie o wszystko wypytujesz.
- Nie rozmawialiście jeszcze? - spytał dość zdziwiony.
- Cały czas na to czekam. - powiedziałem i przydeptałem peta, który się zażył.
- To chyba zaraz się dowiesz co ona o tym wszystkim sądzi, bo właśnie wracają.
Odwróciłem się w stronę bramki, za którą czekała na mnie Ems.
- Nie czekaj na mnie. - poklepałem Harry’ego po ramieniu i ruszyłem w stronę dziewczyny.
- Działaj. - szepnęła jeszcze w moją stronę Els, kiedy ją mijałem. Chyba będzie dobrze.
Szliśmy w ciszy, której nie chciałem przerywać, z racji tego, że kompletnie nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę.
- Zayn. - w pewnym momencie Emma się zatrzymała, usiadła na ławce i czekała, aż zrobię to samo. - Chyba powinieneś wiedzieć co ja o tym wszystkim sądzę.
Pokiwałem jedynie głową siadając obok niej bliżej niż zazwyczaj. Nasze ramiona się o siebie ocierały, a spojrzenia były utkwione w jakimś elemencie krajobrazu przed nami.
- Możesz myśleć, że wmawiam sobie zbyt wiele, ale chyba gdyby dla ciebie to nic nie znaczyło nie decydowałbyś się na to akurat ze mną, prawda?
- Ems. - ująłem jej dłoń w swoją i ułożyłem na swoim kolanie. - Jakbyś nie znaczyła dla mnie tyle co teraz nawet nie zapraszałbym cię do siebie. Uwierz, że to co wczoraj wydarzyło się przed clubem miało zdarzyć się już dawno. Jestem tchórzem, wiem, lecz dopiero teraz odważyłem się na krok, który może zagrozić naszej przyjaźni jak i pomóc w zbudowaniu czegoś całkowicie innego. Czegoś co nie daje mi spokoju od dłuższego czasu.
- Próbujesz mi przez to coś powiedzieć? - spytała ściskając moją rękę.
- Nie powiem, że cię kocham, bo chyba sam jeszcze tego nie wiem, lecz zauroczenie to też nie jest. To co kumuluje się w mojej klatce piersiowej i nieprzyzwoicie szybko bijącym sercu, kiedy znajduje się bliżej ciebie niż powinien jest poważne, naprawdę.
- Zayn, dobrze wiesz jak ja reaguję na miłość. Tak bardzo starałeś się mnie poznać, a teraz to wszystko wiesz. Nie mogę powiedzieć, że czuję do ciebie coś co każdy potrafi nazwać, bo tak nie jest. Moje czucie skierowane do ciebie jest połączeniem zaufania wiążącego się z przyjaźnią i potrzeby czułości, którą okazuje się w miłości.
Ująłem jej twarz w dłonie. - Ems, nie oczekuje od ciebie niczego więcej niż sama jesteś w stanie mi zaoferować. Po prostu chcę, żebyś była i dała mi być blisko ciebie.
- Masz to zagwarantowane, Zi. - ucałowała mój policzek i wtuliła się w mnie.
Gdybym mógł latać już dawno odfrunąłbym ponad dach najwyższych budynków w Bradford.








Od autorki:
Rozdział dwudziesty już za mną, więc chyba czas na przerwę i czas rozpocząć tak jakby drugą część tego opowiadania. Cóż, nie powiem wam, co ma się w niej zdarzyć, bo sama jeszcze tego nie wiem (o.O), lecz zacznę ją udostępniać chyba do poniedziałku, chyba, że dziś pojawi się więcej komentarzy niż zazwyczaj. Tak, wiem, że jestem cholernie wredna!
Dziękuję bardzooo, ale to bardzo za wszystkie komentarze i dowartościowanie mnie, za co chyba jest wam wdzięczne moje ego! ;D
Mam nadzieję, że nadal będziecie ze mną, a ja będę miała dla kogo pisać. 
Kocham was! Xx.

 Uwielbiam ich z Lux *.*
Zaaaayn!

czwartek, 29 listopada 2012

{19} Rozdział dziewiętnasty.

Siedziałam o kilku godzin w ogrodzie. Piosenka, o którą prosił mnie Niall to totalne dno, które do niczego się nie nadaje. Westchnęłam ciężko i odchyliłam głowę w tył.
- Nad czym tak dumasz od samego rana? - Zayn pojawił się za mną nie wiadomo skąd.
- Nad zauroczeniem, zakochaniem, miłością. - wzruszyłam ramionami. - Miałam napisać coś dla was, lecz nie umiem. Nigdy z żadnym chłopakiem nie łączyło mnie coś innego niż przyjaźń czy koleżeństwo. Nie umiem tego opisać.
- Przesuń się. - poprosił i usiadł za mną. - Przecież cię nie ugryzę. - zaśmiał się.
Oparłam się plecami o jego ciało i zamknęłam powieki. Mimo, że od kilkunastu dni często tak siadaliśmy to nadal to uczucie, które ogarniało mnie w tych momentach było nowe i bardziej przeze mnie pożądane.
- Posłuchaj, Ems. To, że nie byłaś w żadnym związku nie oznacza, że nie znasz znaczenia słowa miłość. W piosence możesz zawrzeć wszystko co chcesz, ważne żeby było pisane szczerze i lekko. Wyobraź sobie idealnych zakochany, idealną, niepowtarzalną miłość i pisz.
- Coraz częściej można od ciebie uzyskać rady dotyczące miłości. - zauważyłam.
- Cóż, takie uroki śpiewania właśnie o tym uczuciu.
- Możliwe.
Przez chwilę milczeliśmy, kiedy na myśl przyszły mi pewne słowa.
- It makes your lips so kissable and your kiss unmissable. Co powiesz na to?
- Idealne.
Siedzieliśmy w ciszy, a ja starałam się dalej coś wymyślić. Niestety na tej linijce tekstu wszystko się zatrzymało.
- Emma! - Eleanor najprawdopodobniej szukała mnie w domu.
- Na dworze! - odkrzyknęłam.
Po chwili biegła już w moją stronę z jakimiś kartkami w ręku.
- Stało się coś? - spytałam.
- Nie, nie. Tylko mam test to wypełnienia, a razem możemy zrobić to lepiej.
Przejęłam od niej kartki i przeczytałam : Idealny facet dla nieidealnej dziewczyny.
- Skąd ty to wytrzasnęłaś? - Zayn zaśmiał się zaglądając mi przez ramię.
- Do czego ci to potrzebne? - spytałam przeglądając kolejne karki.
- Louis mi to dał...
Zayn wybuchnął śmiechem.
- Idź mi stąd. - Els uderzyła go w plecy, a on nadal się śmiejąc wstał i ruszył w kierunku domu. - Dobra słuchaj pierwszego pytania. Jakiego szukasz faceta?
- Potrzebuję mężczyzny. Faceta z krwi i kości, a nie jakiegoś chłopaczka, który będzie bał się mnie złapać za rękę. Szukam mężczyzny, który będzie wiedział czego chcę, który pewnie mnie obejmie i pocałuje tak, że zmiękną mi kolana...
- Jakie czułości cenisz najbardziej, jakie z nich ci się podobają? 
Chwilę się zastanawiałam zanim odpowiedziałam.
- Pocałunki w czoło, wtedy tak jakoś czuję się bardziej bezpieczna. Muszę też przyznać, że nie mogę się oprzeć temu miłemu uczuciu, które towarzyszy mi jak ktoś przytula mnie od tyłu..
- Boże, łakniesz czułości jak nikt inny. - Els zaśmiała się, a po chwili ja razem z nią.
Tak, to prawda. Pragnęłam czułości, które do tej pory nawet otrzymywałam, lecz chciałam czegoś więcej, czegoś o czym będę mówić, że jest przepełnione uczuciem.

_._._

Doskonale słyszałem wszystkie odpowiedzi Ems, a muszę przyznać, że było ich sporo. Skoro nie lubi podchodów a pewne ruchy ze strony faceta, to właśnie to chyba zacznę stosować. Ale cholera jasna jak? Wieczorem muszę ją zaprosić na spacer, na przechadzkę, gdzie powinniśmy być sami. Może dzięki temu, że w pobliżu nie będzie żadnej mi znanej osoby tylko ona będzie mi łatwiej okazać uczucia, które nadal w sobie kumuluję.
Dziewczyny roześmiane weszły do domu nieświadome, że słyszałem dosłownie wszystko.
- Skończyłyście już test? - spytałem.
- Chyba dopiero. - Emma usiadła obok mnie na kanapie. - Tych pytań było strasznie dużo.
- Louis musi w końcu wiedzieć, jak ma się zachować w stosunku do Els. - zaśmiałem się z kumpla.
- Jesteś wredny Malik. - Eleanor uśmiechnęła się do mnie i usiadła w fotelu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się staram.
Wywróciła jedynie oczyma i zaczęła czytać odpowiedzi, które razem z Emmą ułożyły.
- Wychodzimy gdzieś dziś wieczorem? - do salonu wszedł Niall mając na sobie tylko spodenki.
- Nic mi o tym nie wiadomo. - wzruszyłem ramionami. Spojrzałem na Emmą, która patrzyła na odkryty tors blondyna. Niech go szlag! - Spytaj Louis'a czy Harry'ego, zawsze to oni nas o tym informowali.
- Nie ma ani jednego ani drugiego. - oznajmił.
- A gdzie znowu poleźli? - Eleanor także zawiesiła swój wzrok na rozebrany Horanie.
- Twój przyszły poszedł z Liam'em na zakupy, bo w lodówce nic oprócz światła i jednej butelki piwa nie mamy, a Harry jak to Harry pewnie gdzieś się szlaja.
- Wiesz może kiedy wróci? - spytała się Ems. - Mam sprawę do niego.
- Powinien być przed obiadem. - Niall wzruszył ramionami. - A ten wasz test to całkiem niezłe pytania ma.
- Słyszałeś? - spytały obie jednocześnie.
- Yhym. - pokiwał głową. - Lecz z tego co słyszałem nie jestem w waszym typie.
- Ale na przyjaciela nadajesz się idealnie. - Emma posłała mu w powietrzu całusa.
- Słodko. - skomentował i wyszedł z pomieszczenia śmiejąc się.
Siedzieliśmy nadal w salonie rozmawiając o jakimś wyjściu wieczorem, kiedy do domu wpadł Hazza.
- No nawet nie zgadniecie, gdzie dziś wychodzimy.
- Gdzie? - momentalnie przyszedł do nas Liam i Lou, którzy zdążyli już wrócić z zakupów.
- Wracając z siłowni natknąłem się na jedną z tych koleżanek Malika.
- Do rzeczy.
- Więc Jessica zaprosiła nas na imprezę wieczorem. Robi ją w tym fajnym clubie koło kina.
- Jess? - Niall zarechotał. - Czyżby to ta Jessica, która jest niewyobrażalnie fajną laską i przystawia się za każdym razem do niezainteresowanego Zayn'a.
- Ta sama. - Harry także zaczął się śmiać.
- Ale bez dziewczyn nie idziemy. - stwierdziłem.
- Wiadomo, powiedziałem, że przyjedzie nas siódemka.

 Czas do wieczora zleciał nad dość szybko. Nim się obejrzeliśmy dziewczyny już szykowały się w moim pokoju. Ile to można się stroić?! Siedziałem już ubrany w białą, najzwyklejszą koszulkę, czarne spodnie i jeansową kurtkę. Wyszedłem na dwór by jeszcze zapalić zanim dziewczyny zejdą do salonu już wyszykowane. Paląc papierosa zastanawiałem się nad tym jak ten wieczór będzie wyglądał. Miejmy nadzieję, że zdołam spędzić z Emmą choć jedną chwilę na osobności.
- Dziewczyny zaraz zejdą. - poinformował mnie Niall, który wyszedł z domu.
Pokiwałem głową w odpowiedzi i wyrzuciłem spalonego peta. Wszedłem do domu, bo muszę wziąć jeszcze ze sobą całą paczkę fajek i telefon, które leżały w kuchni na lodówce. Zgarnąłem potrzebne mi rzeczy do kieszeni spodni i wszedłem do salonu, gdzie znajdowały się już dziewczyny. Obie w sukienkach. Widok Ems wprost mnie powalił. Ciśnienie się podniosło, a ręce zaczęły się pocić. Sukienka idealnie ukazywała jej długie, zgrabne i opalone nogi. Przez zgarnięte na bok włosy można było także podziwiać jej poruszające się łopatki, z każdym jej minimalnym ruchem.
- Wyglądacie powalająco. - stwierdziłem nawet nie przyglądając się za bardzo ubiorowi Els. Swój wzrok kierowałem tylko na ciało Emmy. Widząc to jak na nią ciągle patrzę zarumieniła się, a ja bardzo polubiłem jej rumieńce.


Weszliśmy do clubu, który już teraz był przepełniony masą ludzi. Przepchnęliśmy się przez grupkę moich znajomych i usiedliśmy przy stoliku, który zawsze nas gościł. Dziewczyny zwróciły uwagę kilku kolesi siedzących samotnie przy barze, lecz dobrze wiedzieli, że jeżeli z nami jest dziewczyna, to mogą sobie jedynie popatrzeć.
- Chyba pójdę znaleźć Jessicę. - Niall wstał od stolika i otrzepał swoją koszulkę. - To właśnie ja ją dziś uwiodę.
Ze swoim uwodzicielskim - jego zdaniem - uśmieszkiem opuścił nasz stolik i zniknął pomiędzy tłumem tańczących ludzi.
- Idę po coś do picia, chcecie? - Harry także wstał.
Podziękowałem i skupiłem swój wzrok skupiłem na tańczących dziewczynach niedaleko nas. Może by tak zaprosić Ems...
- Emma, zatańczysz? - spytał Liam, który chyba miał teraz wgląd w moje myśli.
- Nie lubię takich imprez, dobrze o tym wiesz. - jęknęła. - Weź Els.
- Też nie umiem tańczyć świetnie, ale razem damy jakoś radę. Chodź. - wyciągnął do niej rękę. Po dłuższej namowie odeszła z Payne'm od stolika. Jestem idiotą! 

 Emma jeszcze ani razu nie zeszła z parkietu. Tańczyła z Liam'em, Niall'em, przez moment można było ją zobaczyć w objęciach Louis'a, który zostawił Eleanor z Niall'em, nawet z Hazzą tańczyła.
- Stary, dlaczego nie pójdziesz do niej. - do stolika, którego praktycznie nie opuszczałem podszedł Harry.
- Nie nadaję się do tańczenia. - wzruszyłem ramionami ciągle podążając za nią wzrokiem. Ręce Liam'a spoczywały na jej biodrach, a mi ciśnienie coraz bardziej skakało.
- No jak tam chcesz, a później mi nie marudź, że nic z tego nie będzie. - westchnął i wypił resztki swojego piwa. 
W pewnym momencie Ems nachyliła się nad Liam'em i powiedziała mu coś na ucho. Podeszła do naszego stolika i przysiadła obok Harry'ego.
- Pójdziecie ze mną na zewnątrz, muszę się przewietrzyć. - powiedziała patrząc na mnie.
- Ja nie mogę. - Hazz uniósł ręce w górę. - Idę tańczyć.
Odszedł do nas jeszcze rzucając mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Wyjdziesz ze mną? - spytała wstając.
- Jasne. 
Przecisnęliśmy się przez tańczących, pijanych chłopaków i wyszliśmy na zewnątrz. Świerze powietrze nawet mi dobrze zrobi.
- Możesz sobie zapalić, a ja chwilę posiedzę. 
Wyciągnąłem paczkę z kieszeni i miałem wyciągać jednego peta, lecz jakoś nie chciało mi się palić.
- Zimno ci. - zauważyłem, że pociera dłońmi ramiona.
- To tylko chwila. - uśmiechnęła się do mnie stając na dość sporym murku. Dzięki temu była ze mną prawie równa.
Podszedłem do niej zdejmując swoją kurtkę, dla mnie to nic, a jej będzie ciepło.
- Nie potrzebna mi. - powiedziała jak zakładałem ją jej na ramiona. - Teraz ty będziesz marznął.
- To mnie przytulisz. - zaśmiałem się i poprawiłem swoją na niej kurtkę.
- W takim razie chodź tu do mnie. - rozłożyła ręce, a ja stanąłem bliżej. 
Objąłem ją w pasie, ręce chowając pod kurtkę. Swoimi rękoma objęła moją szyję.
- Dlaczego nie tańczysz? - spytała.
- Nie potrafię.
- Każdy umie, Zayn. 
- Ale ja nie, poza tym masz towarzystwo do tańca. Liam nie opuszcza cię ani na moment.
Wiem, brzmiało to jak wrzut, lecz nie chciałem, aby tak to odebrała.
- A co jeśli ja chcę zatańczyć z tobą? - spytała odsuwając się ode mnie.
- Ale ja naprawdę nie potrafię. - jęknąłem.
Jej twarz znajdowała się na przeciw mojej. Jej ciepły oddech docierał do moich warg, które czekały teraz tylko na jedno. Jej oczy błyszczały, a twarz była rozpromieniona.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - spytała, a jej oddech przyjemnie owiewał moje wargi.
- Jesteś ładna, wyjątkowa...
Zarumieniła się, nawet bardzo, lecz blask w jej oczach był jeszcze bardziej zauważalny.
- Jesteś wspaniałym... facetem Zayn. 
Może to ten moment, kiedy powinien zachować się jak mężczyzna i przejąć dowodzenie nad sytuacją?
- Nie Emma. - pokręciłem przecząco głową dłonią zgarniając jej wszystkie włosy na prawą stronę. - Nie jestem.
Pomiędzy nami zapadła cisza, która ani mnie, ani jej nie krępowała. Uporczywie wpatrywaliśmy się w swoje oczy, jakby to miało w tym wszystkim pomóc. Dłonią przejechałem po jej rozgrzanym policzku. Raz się żyje! Drugą ręką złapałem ją szybkim ruchem w talii i przyciągnąłem do siebie. Mocniej zacisnęła dłonie na moim karku. Potarłem palcem jej policzek i wiedziałem, że nie jest przeciwna temu co dzieje się teraz i co ma się stać za moment.
- Dziękuję. - szepnąłem jeszcze za nim ucałowałem jej usta. Przez moment obawiałem się tego, że nie odwzajemni pocałunku, lecz obawy prysły jak bańka mydlana, kiedy jej usta idealnie współgrały z moimi. Całując ja powoli, mozolnie, rozkoszując się tą chwilę uświadomiłem sobie, że nie chcę aby była tylko moją przyjaciółką. Od tej znajomości pragnę czegoś więcej, co właśnie ukazuje ten pocałunek. Pogłębiłem go ostrożnie wsuwając swój język pomiędzy jej wargi, mruknęła i paznokciami przejechała po moim karku. Odsunęła się ode mnie niepewnie patrząc w moje oczy. Cholera jaki ja byłem szczęśliwy w tym momencie.
- Za co mi dziękujesz? - spytała stojąc cały czas tak blisko mnie.
- Za to, że jesteś i... i nie odpychasz mnie.
- Nie mogłabym tego zrobić. - westchnęła i oparła czoło o moje ramię. - Zayn, bo ty naprawdę znaczysz dla mnie o wiele więcej niż Liam.









Od autorki:
Możecie mnie zadźgać, poćwiartować, spalić, a nawet dać na pożarcie Horanowi! Wiem, że rozdział powinien pojawić się kilka dni temu, lecz pojawił się dopiero dziś i za to tak bardzo was przepraszam. Byłam świadoma tego, że oczekujecie w końcu jakiegoś zbliżenia tej dwójki i macie coś takiego. Mi osobiście się to nie podoba, lecz od oceny to jesteście wy.
Kocham was jak Zayn Ems! 
Do następnego. ; * 
+ Zapraszam, także na inne moje blogi. ; 3

poniedziałek, 26 listopada 2012

{18} Rozdział osiemnasty.

*KILKA DNI PÓŹNIEJ*

Weszłam do łazienki na piętrze i znów to samo. To zaczyna robić się po prostu nudne. Czy faceci w tym domu naprawdę nie potrafią się golić? Westchnęłam ciężko i z mojej otwartej kosmetyczki strzepnęłam pozostałości pianki do golenia. Umyłam twarz i zęby i wyszłam z pomieszczenia zabierając ze sobą rzecz, która zawsze wyrządzała mi szkody w kosmetyczce.
- Kto się dziś golił? - spytałam stając w salonie.
Jak zwykle nikt się nie przyznał. Tchórze.
- Zayn? - spytałam patrząc na przyjaciela.
- Na dole. Goliłem się na dole. - wskazał ręką drzwi od drugiej łazienki.
Zlustrowałam wzrokiem twarze reszty chłopaków. Louis miał co najmniej dwudniowy zarost i odpada na wejściu. Naill także się nie golił. A Liam robił to wczoraj. Został mi tylko Harry.
- Edwardzie, czy chcesz mi coś powiedzieć? - spytałam chłopaka, który siedział dokładnie na przeciwko mnie.
- Wybacz Ems, ale to przez przypadek.
- Ale przez przypadek też mogłeś po sobie posprzątać. - odpowiedziałam.
- Wybacz... - jęknął.
- Nienawidzę kiedy golicie się nad moją kosmetyczką.
Skierowałam swe kroki ku górze. Weszłam do pokoju Zayn'a, w którym ponownie mieszkam. Za bardzo przywiązałam się do jego łóżka, cóż tak bywa. Otworzyłam szafę, w której udostępnił mi kilka półek i wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy. Krótkie spodenki i bluzka na ramiączkach były idealne. Przebrałam się w to w miarę szybko i wyszłam z pokoju zabierając ze sobą laptopa i telefon. Usadowiłam się w salonie, mając nadzieję, że reszta jak najdłużej zostanie na dworze czy gdziekolwiek teraz była. Włączyłam laptopa i czekałam, aż będzie gotowy do użytku. Niespełna pięć minut później zawzięcie układałam w głowie zdania by mów je zapisać w edytorze tekstu, który tylko na to czekał. Niektórzy potrafią tańczyć, malować czy śpiewać jak chłopcy, a ja poświęcam się pisaniu, które i tak nie wychodzi mi fenomenalnie. Są to przeciętne historie wymyślane na poczekaniu. Od czasu do czasu uzupełniam także komputerowy pamiętnik. Ostatnimi czasy jakoś rzadko tam zaglądam. Ostatnie zdanie tam zapisanie to: ' Mam tylko cichą nadzieję, że będzie lepiej. Będąc z nimi czuję się dobrze.' Beznadziejność w każdym słowie, ale co można wymagać od dziewczyny, która pisze tylko dla siebie. Kiedyś pokazywałam swoje prace tacie, a ten za każdym razem je wychwalał. Ale jaki ojciec tak nie robi? Przecież dla każdego jego dziecko jest idealne, niepowtarzalne i wyjątkowe. Ja byłam taka sama dla mojego taty, który - mam nadzieję - jest tu gdzieś ze mną. Na matkę liczyć nie mogłam, nie mogę i nigdy nie będę, a nawet nie chcę. To już postanowione! Nie mam z nią żadnego kontaktu od momentu opuszczenia przeze mnie domu rodzinnego i jakoś nie płaczę z tego powodu, już nie. Mam zamiar jednak odwiedzić babcię i wyjaśnić jej wszystko i może z czasem wprowadzę się do niej, by nie zawracać głowy chłopakom i Els, która zostaje jeszcze na długo. Znów moje myśli skierowały się całkowicie na inny tor niż powinny. Przeczytałam zapisany przeze mnie tekst i zaczęłam pisać ciąg dalszy. ' To ogarniające mnie uczucie, staje się tym, którego potrzebuję do przetrwania w tej szarej, smutnej codzienności. Potrzeba bliskości, którą tylko on zaspokaja... '
- Co to takiego? - usłyszałam za sobą i wzdrygnęłam się wystraszona.
- Boże, Harry. - jęknęłam przesuwając się na kanapie, robiąc miejsce obok siebie. - Nic ważnego, takie tam bazgroły.
- Pokaż. - dosłownie wyrwał mi z rąk laptopa i z nosem przyklejonym do ekranu wodził wzrokiem pod tekście.
- To beznadzieja, nawet nie musisz tego komentować. - upiłam łyka ze szklanki, którą sobie przyniósł. Muszę przyznać, że bardzo się tu zadomowiłam, a relacje z nimi wszystkimi stały się jeszcze bliższe niż ostatnio. Wszystkich zaczynam traktować jak przyjaciół.
- Od dawna piszesz? - spytał kiedy skończył czytać.
- Kilka lat, ale jak sam widzisz to nic takiego.
- Zaraz się o tym przekonamy. - powiedział radośnie i wyszedł z domu zabierając ze sobą mojego laptopa.
- Gdzie ty leziesz? - wprost wybiegłam za nim, kiedy ten podszedł do Zayn'a i Niall'a siedzących przed domem. Zayn jak zawsze o tej porze rozkoszował się swoją ulubioną trucizną, a paczka, z której wyciągnął fajkę, leżała obok niego. Blondyn zanudzony brzdąkał na gitarze patrząc gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem.
- Chłopaki, musicie coś przeczytać.
Harry zamaszystym ruchem postawił przed nimi laptopa i kazał zagłębiać się w napisany przeze mnie tekst. Toż to paranoja. Przyjrzałam się Zayn'owi. Siedział nonszalancko rozłożony na plastikowym krześle z papierosem między wargami i oczyma skupionymi na literkach na ekranie laptopa. Spodenki do kolan, biała koszulka, która doskonale opinała wyrzeźbione mięśnie ramion i brzucha. Mimo, że Hazz miał tak samo dopracowane ciało co on, jego jakoś szczególniej przykuwało moją uwagę. Może to przez sam fakt, że było jego. Ostatnimi czasy zaczęłam dostrzegać w nim o wiele więcej szczegółów niż na początku znajomości. Postura ciała stała się o wiele bardziej imponująca, a oczy piękniejsze, koloru tak uwielbianej przeze mnie czekolady.
- Emma. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Niall'a.
- Błagam oszczędź sobie krytykę. - jęknęłam podchodząc bliżej stolika i opierając o niego dłonie.
- Właściwie to bardziej chciałem cię o coś poprosić.
- W takim razie słucham? - jego niebieskie oczy lśniły z podekscytowania, które nie wiem czym zostały wywołane.
- Mógłbym cię prosić o napisanie piosenki?
- Że jak? - zachłysnęłam się powietrzem. - Niall, wybacz, ale nie nadaję się do tego.
- Chociaż spróbuj. - Zayn wtrącił się w rozmowę. - Pisząc wyszukujesz tak idealnych słów, które łączą się ze sobą fenomenalnie. Uda ci się z pewnością.
Takiej opinii się nie spodziewałam, a już szczególnie nie od niego. Czemu? Sama nie wiem, ale jakoś na jego opinii szczególnie mi zależało. W końcu jest moim przyjacielem, prawda?



                                                                     _._._

Byłem totalnie znudzony dniem, który nadal się wlókł. Leżałem na łóżku w swoim pokoju, z racji tego, że Emma wyszła gdzieś z Harry'm. Chyba udali się na zakupy. Zapach kokosu otaczał mnie z każdej strony w tym pomieszczeniu, a ja coraz bardziej lubiłem tu przesiadywać, nie z tego powodu, że jest to mój pokój, lecz dlatego, że choć tu mogę bezkarnie napawać się moim ulubionym zapachem w całym domu. Bo chyba dziwnie by wyglądało to, że wącham swoją przyjaciółkę? Nieważne. Podłożyłem dłonie pod głowę, a nogi skrzyżowałem w kostkach. Czułem, że zaraz zasnę. Przymknąłem powieki i czekałem, w sumie to sam nie wiem na co.
Przysnąłem, cholera. Poderwałem się na łóżku. Przeczesałem włosy dłońmi i przetarłem zaspaną twarz.
- Trzeba było mówić, że chcesz spać w swoim pokoju, a nie ze mną się na łóżku gnieździć.
Spojrzałem na Hazzę, który siedział w fotelu pod ścianą.
- A co mam powiedzieć, że ma iść spać do ciebie, bo wolę spędzać noc na swoim łóżku?
- Lepiej by było jakbyście się na nim razem zmieścili.
- Harry, ile razy do cholery ja mam ci powtarzać, że nie oczekuje od niej niczego więcej niż przyjaźni?! - podniosłem lekko głos.
- Możesz do woli - machnął na mnie ręką - ale to nadal nie zmienia tego, że jesteś w niej zadłużony.
- Wiem, stary, wiem. - oparłem się łokciami na kolanach, a na dłoniach ułożyłem głowę. - I to jest w tym wszystkim najbardziej popieprzone. Ems, jest cudowna, dogaduje się z wami świetnie, czuje się tu dobrze, ale nadal szlag mnie trafia z powodu jej bliskości z Liam'em.
- Przerabialiście już to...
- No i co z tego, skoro ja potrafię być zazdrosny o taki szczegół jak dotknięcie jej. Jestem żałosny. - jęknąłem.
- Miłość nie jest żałosna, Zayn, po prostu musisz się przyzwyczaić do takich uczuć.
- Od kiedy ty stałeś się takim filozofem i doradzą sercowym, Styles? - powiedziałem patrząc ze śmiechem na przyjaciela.
- Kiedy mój kumpel jak ten ostatni debil się zakochał i nic z tym nie robi. - odgryzł się i wstał. - Chodź, Emma czeka na dole.
- Jesteś palantem. - warknąłem.
- Ale nadal ze mną mieszkasz. 
Wyszliśmy z pokoju schodząc na dół. Połowa siedziała w kuchni, a druga płowa w salonie. To zdecydowanie nasze ulubione pomieszczenia w tym domu. Przysiadłem na fotelu, a wzrok skierowałem w stronę telewizora. I znów jakiś film przepełniony masą miłości. Czy wszystko będzie teraz przeciwko mnie?
- Co to za badziew? 
- Sam jesteś badziew. - oberwałem poduszką od stojącej za mną Ems. - To chyba najlepszy film jaki oglądałam.
- Tytuł? - spytałem kiedy kazała mi się podsunąć i usiadła przede mną.
- Tylko Ciebie chcę. 
- Emma, ja wiem, ale tytuł chciałem.
Harry siedzący odrobinę dalej parsknął śmiechem.
- Marzysz. - odwróciła się do mnie twarzą.
- Co tam masz w kubku? - spytałem zmieniając temat, bo Styles mógł palnąć coś nieodpowiedniego znając tego popaprańca.
- Kisiel. - uśmiechnęła się i podsunęła mi pod nos.
- Ble. - skrzywiłem się. - Jak ty możesz jeść te.... to coś.
- Tak jak ty możesz palić.
- Dobre, Emi dobre. - Lou zaśmiał się obejmując Eleanor. Ładnie razem wyglądali, a my wciąż obstawialiśmy kiedy oni do cholery się zejdą.
Siedzieliśmy w salonie oglądając ten film, który jak się później dowiedziałem wybrała Els wraz z Emmą. No cóż, innej opcji nie było. Patrząc na to co wyrabiało się na ekranie telewizora popadałem w tak wielkiego doła, że sam się dziwiłem, że taki film jak ten może wywołać u mnie takie emocje. Pragnienie bycia bliżej Ems było o wiele silniejsze niż m się wydawało. Potrafię być naprawdę wielką ciotą, jeśli jestem zakochany. 






Od autroki:
Dzisiaj nie mam siły pisać czegoś od siebie. Opinię zostawiam wam. 
Do następnego. ; *

niedziela, 25 listopada 2012

{17} Rozdział siedemnasty.

Ból brzucha ograniczał wszystkie moje ruchy. Leżałam na łóżku i zwijałam się z w kłębek, by choć odrobinę złagodzić ból, który rozprzestrzeniał się na całe ciało. Nienawidzę mieć tych ciężkich, co miesięcznych dni. Podniosłam się i od razu tego pożałowałam. Silnie zebrało mnie na wymioty, a nie miałam siły nawet na wstanie z łóżka. Żołądek podchodził mi do gardła, a ja nadal nie podniosłam się z łóżka. Rozmasowując brzuch miałam nadzieję, że mi przejdzie. Niestety tu potrzeba czegoś silnego, bym mogła normalnie chodzić. Wstałam powoli z łóżka i udałam się do łazienki na piętrze. Ledwo weszłam do pomieszczenia, a już musiałam klęczeć przed toaletą by nie zwymiotować na kafelki. Nie cierpię mieć okresu.
- Emma?! - krzyk matki z dołu spowodował u mnie chwilowy szok. Co ona robi o tej porze w domu? - Emma!
- W łazience. - wypowiedziałam tylko i zwymiotowałam ponownie. Coś czuję, że jeśli tylko wrócę do łóżka już dzisiaj z niego nie wyjdę.
- Dobrze, że ściągnęłam cię do domu. - matka stanęła w drzwiach - Jeszcze by ta banda chłopaczków mi cię zapłodniła.
- Nie jestem kurwą. - mruknęłam ocierając twarz ręcznikiem.
- Powiedzmy. - uśmiechnęła się złośliwie. - A jeśli tylko będziesz w ciąży...
- To i tak ci nie powiem. Nie będziesz babcią dla mojego dziecka, bo nawet na matkę się nie nadajesz.
To, że źle się czuję, nie oznacza, że jej nie odpowiem.
- Smarkulo - warknęła i podeszła do mnie.
- Odsuń się, chcę wstać. - powiedziałam powoli się podnosząc.
Złapała mnie za włosy i pociągnęła.
- Co ty robisz? - wyrwałam jej się.
- Uczę cię szacunku do matki.
- Nie jesteś kurwa moją matką, ty mnie tylko urodziłaś!
- Więc wynoś się! - krzyknęła wymierzając mi policzek, jeden a następnie drugi. Lewa strona twarzy zaczęła piec, a ona stała patrząc się na to co właśnie zrobiła.
- Wrócisz z pracy i mnie nie będzie. Na twoje własne życzenie. - powiedziałam i z nasilającym się bólem brzucha i twarzy przeszłam do swojego pokoju.
Nienawidzę jej.

Pakując ubrania do torby trzymałam się za brzuch, który coraz bardziej doprowadzał mnie do szału. Ból nie zelżał nawet po wzięciu czterech tabletek, a wręcz przeciwnie przybrał na sile. Wrzucając na koniec do torby jeszcze kosmetyczkę i portfel z laptopem zamknęłam ją i powoli podnosząc się z podłogi wyszłam z pokoju. Na dole ubrałam jeszcze air maxy, które zostawiałam do ubrania na drogę. Zgarnęłam jeszcze smycz z wieszaka i biorąc klucze od domu opuściłam go, zamykając go.
- Lucky! - krzyknęłam. Pies podbiegł do mnie szybko, a ja przypinając go do smyczy poklepałam po łebku. - Wyprowadzamy się, mały.
Idąc ulicami Wolverhampton płakałam z bólu. Kierowałam się w stronę drogi wyjazdowej i zanosiłam się szlochem. Kobieta, która do tej pory była nazywana moją matką, tak naprawdę nigdy nie zasługiwała na to miano. Przez te wszystkie lata najwidoczniej udawała, a teraz przy mojej pomocy ukazała swoje prawdziwie oblicze. Zwinęłam się z bólu i przykucnęłam na poboczu. Znajdowałam się na końcu mojego rodzinnego miasta i nie wiedziałam, gdzie mam udać się dalej. Samochodu nie brałam, gdyż był on mojej matki, a od niej już niczego nie chcę. Babcia po mnie nie przyjedzie, Zayn'a i Liam'a także nie chcę martwić, ale to właśnie do nich chcę się udać. Wyciągając pospiesznie telefon z torby wybrałam numer Harry'ego.
- Błagam odbierz. - mówiłam do telefonu.
- Halo?
- Harry? Proszę cię opuść pomieszczenie, w którym jesteś.
- Co się stało Ems? - spytał chyba zmartwiony.
- Jesteś już sam. - gdy przytaknął zaczęłam mówić - Harry, przepraszam, że to właśnie do ciebie dzwonię, lecz bardzo potrzebuję pomocy.
- Mów co się dzieje. - zaczął mnie popędzać.
- Wyniosłam się z domu i nie wiem, gdzie mam się udać. Byłabym ci ogromnie wdzięczna jakbyś przyjechał po mnie i odstawił do jakieś hotelu w Bradford.
Popłakałam się mówiąc to.
- Emma spokojnie, zaraz będziemy z Zayn'em...
- Nie! - zaprzeczytałam szybko. - Przyjedź sam.
- Za niedługo będę. - powiedział i szybko się rozłączył.


_._._

Harry wyleciał z domu jak opętany po rozmowie przez komórkę. Czyżby do kogoś się spieszył? Może przyjechała Gemma i musiał ja odebrać z lotniska? Lecz o żadnych z tych rzeczy mi nie wspominał. Ponownie zagłębiłem się w film, który oglądałem wraz z Niall'em i Eleanor oraz Louis'em. Film jak każdy inny, gdy ogląda się go przynajmniej z jedną dziewczyną. Masa uczuć i miłości, które powoli zaczęły mi drażnić. Po uświadomieniu sobie wczoraj, że nie pragnę tylko przyjaźni od Ems wszystkie czułości zaczęły mnie drażnić. Spojrzałem na Tommo, który niepewnie obejmował Els ramieniem, a ta z zadowoleniem wtulała się w jego bok. Przed oczyma pojawiło mi się wydarzenie z nocy spędzonej z Emmą, zanim jeszcze wróciła do domu. Siedzieliśmy w parku opowiadając sobie historię z dzieciństwa, kiedy zrobiło się o wiele chłodniej niż wcześniej. Mimo, że było jej zimno nic nie powiedziała. Jak zawsze w takich sytuacjach zaproponowałem swoje odzienie, a w tym wypadku bluzę. Omówiła mi, martwiąc się o moje ciepło, więc jedyną rzeczą, którą mogłem zrobić było przytulenie jej. Wykonując ten ruch, wprawdzie bałem się odtrącenia, lecz potrzeba jej dotyku i ciepła jej ciała była silniejsza. Na początku nie czuła się dobrze w moim uścisku, czując tak jakby jej niechęć chciałem ją puścić i na siłę wcisnąć bluzę, lecz z czasem sama wtuliła się we mnie. To było miłe uczucie, którego właśnie w takich chwilach mi brakuje. Cóż nigdy nie otrzymywałem czego chcę i historia znów się powtarza.
- Coś ty znowu taki zamyślony? - Niall stuknął mnie w kolano.
- Ten film mnie nudzi. - westchnąłem odwracając wzrok od telewizora i kierując go na kumpla.
- Wydajesz się być czymś zatroskany. - Eleanor dołączyła się do rozmowy.
- Wydaje się wam.
- Zayn. - Louis uważnie na mnie spojrzał i wiedziałem, że teraz wszystkiego się domyśli widząc wyraz mojej twarzy. Zawsze potrafił rozgryźć nas wszystkich, a w szczególności Niall'a.
 - Louis, daj spokój. - podniosłem się z miejsca i poprawiłem spodnie, które się podwinęły. - Idę zapalić.
- Trujesz się.
- Wolę to niż siedzenie bezczynnie. - powiedziałem i wyszedłem na dwór. Paczka papierosów jak zawsze tkwiła w kieszeni moich spodni. Wyciągnąłem ją, a następie jedną fajkę. Obracając ją pomiędzy palcami w moich myślach znów pojawiła się ona i znów ta sama noc. Wyrzuciła mi wtedy papierosa, lecz i tak podczas jej pobytu w Bradford paliłem tylce co nic. Stwierdziła, że zamiast truć się w jej towarzystwie, mam wypić porządny kubek kawy i będzie to samo. Miała rację, mając ją u boku to było to samo. Chęć na zapalenie wtedy nie była ważna mając ją obok i rozmawiając z nią. Kurcze, robię się coraz bardziej ciotowaty. Wypuściłem dym i westchnąłem. Może jednak Harry dobrze mi radzi. Może powinienem ją odwiedzić? Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Styles'a.
- Co jest Zayn? - spytał zaraz po odebraniu.
- Przemyślałem twoje słowa i chyba do niej pojadę. - powiedziałem czując na moich wargach kształtuje się uśmiech.
- Zaczekaj jeszcze dziesięć minut.
- Na co mam czekać, Haz? Zaraz zacznie padać, a chcę jeszcze...
- Zaczekaj. - powiedział i się rozłączył. Był stanowczy, co rzadko mu się zdarzało w rozmowie ze mną. Sprawa, z którą wracał do domu była najwidoczniej ważna, bardzo ważna.

Czekając na Harry'ego wypaliłem chyba z pół paczki. Czy on nie mógł się pospieszyć? Spojrzałem na zegarek w telefonie. Nie było go od kilku ładnych godzin. Miałem już wchodzić do domu, kiedy jego samochód pojawił się na końcu naszej ulicy. Przysiadłem ponownie na schodach chowając prawie pustką paczkę fajek do kieszeni. Samochód zbliżał się powoli. Teraz dostrzegłem, że nie jedzie sam. Na miejscu pasażera siedziała dziewczyna. Czyżby Gemma postanowiła nas odwiedzić? Uparcie patrzyłem na dziewczynę, która nie zamierzała podnieść głowy. Harry coś do niej mówił, a ja nadal nie wiedziałem kim ona jest. Wjechał na podwórko od drugiej strony, więc zmuszony byłem iść tam i przywitać gościa i opieprzyć Harry'ego, że tak długo nie wracał. Wstałem i szybkim krokiem udałem się pod garaż, gdzie Hazz zdążył już wyłączyć samochód i powoli zaczął wysiadać.
- Co tak długo?!
- Miałem małe komplikacje, nie chciała jechać do nas. - kiwnął głowę na dziewczynę w samochodzie, a mnie totalnie ścięło. Tą dziewczyną była Emma! Moja Ems! Czym prędzej podszedłem do samochodu od strony pasażera i otworzyłem drzwi. Siedziała skulona, owinięta bluzą Harry'ego i z zaschniętym, rozmazanym tuszem na policzkach.
- Ems. - wyszeptałem dotykając jej ręki. Spojrzała na mnie, wyglądała jakby znów miała wybuchnąć płaczem i zalać się rzewnie łzami. - Co się stało?
- Zayn, Boże, ja nie wiedziałam gdzie mam iść, a Ty... Ty z Liam'em jesteście dla mnie ważni...
- Spokojnie, chodź. - wyciągnąłem rękę w jej stronę. Ujęła ją i wysiadła z samochodu.
- Zayn, ja naprawdę.
- Ems, chodź. Porozmawiamy w środku.
Harry posłał mi tylko wiele znaczące spojrzenie i wraz z Emmą wszedłem do domu, od strony ogrodu. Na nasze szczęście nikogo już nie było w salonie. Kazałem jej usiąść i poszedłem wstawić wodę na herbatkę. 
- A teraz powiedz mi co się dzieje. 
Usiadłem obok niej na kanapie. Smutnym wzrokiem spojrzała na mnie i rozpłakała się.
- Ciii, spokojnie. Maleńka, cii. - przytuliłem ją do siebie gładząc delikatnie jej plecy.
- Matka kazała mi opuścić dom. - wyjąkała. Chciałem jej zaproponować zamieszkanie u nas, kiedy zaczęła kontynuować. - Uderzyła mnie, a ja nie chciałam zwalać się na głowę babci. Pomieszkam trochę w hotelu w Bradford i jeśli nie znajdę pracy wyniosę się do babci.
- Jak to cię uderzyła?!
Uniosłem jej twarz na wysokość swojej i uważnie się jej przyjrzałem. Siniec pod okiem był dość wyraźny, choć i tak pewnie starała się go zatuszować. Dotknąłem go delikatnie, na co ona syknęła wypuszczając ciężko powietrze. Z oka pociekła łza, a ja chciałem zrobić wszystko byleby nie płakała.
- Zostaniesz u nas. - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. - Później pomyślimy co dalej.
- Tak bardzo ci dziękuję. - szepnęła. Poczułem jej usta na swoim policzku.
- Nie masz za co. Ze mną będziesz bezpieczna.

Emma spała w moim pokoju, a my zastanawialiśmy się za co matka Ems mogła ją uderzyć. 
- Przecież oni zawsze byli jedną z tych idealnych rodzin. - westchnął Liam.
- Najwidoczniej się to zmieniło. Musimy ją tu zatrzymać.
- Musicie się też przestać o nią kłócić, pacany. - stwierdził Harry, który siedział razem z nami.
- To jest akurat najmniejszy problem. - zauważyłem. - Emma zostanie z nami tak długo jak będzie trzeba, a jeśli komukolwiek z reszty się to nie spodoba, to zawiozę ją do mojego domu rodzinnego. 
- Zayn, przecież nikt nie ma nic przeciwko. - Eleanor położyła mi ręce na ramionach.
- Wiem. - westchnąłem. - Tylko mówię, gdyby ktoś jednak był przeciwny mojej i Liam'a decyzji.
- Jeśli tylko Emma nie będzie się upierać, że chce się wyprowadzić to wszystko będzie dobrze. - Liam spojrzał na mnie uważnie. - Stary, ona musi z nami zostać.
Od teraz z Payne'm walczymy o to samo.







Od autorki:
Boże jak można zepsuć tak rozdział, który ma być tak ważny. To potrafię tylko ja. No nie ważne, mam nadzieję, że się nie zawiedziecie aż tak bardzo. Bardzo chciałabym zobaczyć wasze szczere opinie. Negatywne są najbardziej widziane.
Do następnego kochani. <3 

sobota, 24 listopada 2012

Este es mi pequeno mundo.

Witam was wszystkich.
Cieszę się, że ostatnie rozdziały szczególnie przypadły wam do gustu i kilka osób wyraziło opinię o nich. Kiedyś się was pytałam: co powiedzielibyście na opowiadanie o Harry'm Styles'ie w roli głównej? ( no prawie ). Kilkoro z was zaoferowało się, że będzie czytać, więc teraz informuję wszystkich czytających tego bloga, o istnieniu kolejnego. A mianowicie : http://esteesmipequenomundo.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam na niego, a notki wraz z rozdziałami będą pojawiać się od jutra. 
Do następnego tutaj. ; *
Nathalie ;3

{16} Rozdział szesnasty.

Muszę przyznać, że ta noc była dla mnie ciężka. Nie spodziewałam się, że matka mnie uderzy. Żałowałam, że wróciłam do domu, lecz i tak musiałabym to zrobić prędzej czy później. Zastanawiałam się przez połowę nocy na co tak naprawdę stać moją matkę. Czy tylko posunie się do uderzenia mnie z racji tego, że poznała prawdę? Czy zrobi coś innego? Nie mam pojęcia jak się teraz zachować przy niej, by jej nie sprowokować, by nie oberwać w twarz. Tak jak wczoraj się spodziewałam, na lewym policzku został mi ślad po jej ręce. Nie wiem jak ja to zatuszuję. Choć nie uderzyła zbyt mocno, to trafiła w taki punkt, gdzie siniak będzie długo widoczny.
Wyciągnęłam telefon, który zaplątał mi się gdzieś w pościeli. Sprawdziłam godzinę. 11.21, a przy okazji zauważyłam dwa nieodebrane połączenia od Zayn'a. Wybrałam jego numer i czekałam aż odbierze.
Jeden sygnał. Nic. Drugi sygnał. Cisza. Trzeci i cztery - także nic, myślałam nawet, że nie odbierze, lecz po piątym sygnale usłyszałam jego głos.
- Cześć, Ems.
- Cześć, nie przeszkadzam ci przypadkiem? - spytałam dla pewności.
- Nie skądże. Niall gotuje, a przez te wrzaski wokół niego nie słyszałem swojego telefonu.
- Rozumiem. Jak tam u was?
- Od wczoraj niewiele się zmieniło. Może w moim pokoju jest odrobinę pusto, lecz tak to niewiele. Tęsknimy za tobą.
Westchnęłam słysząc ostatnie zdanie.
- Wiedzieliśmy się wczoraj, ale ja też za wami tęsknie. Nie mam nawet do kogo gęby otworzyć...
- Rozmawiasz ze mną - zauważył.
- Chodzi mi o moje otoczenie Zayn.
- Masz mamę i Lucky'ego. 
- Mamę? - prychnęłam lekko zdenerwowana. - Ona jest zajęta tylko swoją pracą. A Lucky teraz poszedł na podryw do sąsiadującej z nami suczki.
- Widzę, że nie marnuje czasu .- zaśmiał się, a ja dopiero teraz zauważyłam jak brakuje mi jego osoby obok. - Co powiesz, na wieczorną rozmowę na Skype z nami? - spytał.
- Zdecydowanie się zgadzam. - uśmiechnęłam się na samą myśl, że zobaczę ich zadowolone twarze. - Około dziewiętnastej? 
- Na pewno będziemy. - zapewnił. - A ty jak się masz?
- Jestem niewyspana, kompletnie. Cała doba z tobą bez snu, po czasie daje o sobie znać. Zaraz będę musiała opróżnić kubek z kawą bym wieczorem mogła z wami rozmawiać dłużej niż godzinę i nie zasnąć.
- Tak - zaśmiał się cicho - też odsypiałem.
- Co to za krzyki? - usłyszałam darcie się reszty w tle.
- Przepraszam cię, ale Nialler chce chyba spalić nam kuchnie. Zadzwonimy wieczorem, pa.
- Do usłyszenia. - zakończyłam rozmowę i położyłam się na łóżku.


_._._

Wszedłem do kuchni widząc Niall'a z krzywym uśmiechem i Louis'a z patelnią, którą trzymał w zlewie.
- Czy ty naprawdę nie umiesz nic usmażyć? - mamrotał Louis puszczając zimną wodę na patelnię, na której znajdowało się coś spalonego. Blondyn tylko wzruszył ramionami i opadł na krzesło za nim.
- Apokalipsa. - stwierdziłem. - Nie dawajcie mu nic więcej do roboty przy kuchence. To była nasza najlepsza patelnia.
- Przesadzasz. - zaśmiał się Harry. - Najlepszą patelnię schrzanił Liam, jak w zeszłym miesiącu robił schabowe i gadał przez telefon z Nicole. 
- Fakt. - przytaknął Payne i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. W tym domu jedynymi osobami, które mniej więcej potrafią coś zrobić są Harry wraz z Lou i odrobinę ja, choć się nie chwalę.
- Dzwoniła Ems. - poinformowałem ich. - Zaproponowałem jej rozmowę na Skype na dziewiętnastą, przyłączacie się? 
- Jasne. - wszyscy ochoczo przytaknęli, a ja wyszedłem z domu by zapalić.
Zastanawiałem się nad barwą jej głosu jak wspomniałem o jej matce. Była tak jakby zdenerwowana. Może coś się stało? Chociaż nie, powiedziałaby mi, prawda? Lecz jeśli coś ukrywa to i tak się tego dowiem. Szydło wyjdzie z worka prędzej czy później, a ja mam nadzieję, że jednak to będzie prędzej. Zapaliłem fajkę i zaciągnąłem się potężnie dymem papierosowym. Poczułem ulgę jak za każdym razem, gdy paliłem. Nałóg zawsze po jego skosztowaniu przynosi ulgę. Oparłem się plecami o ścianę domu. Dziś w moim pokoju było naprawdę jakoś pusto. Łóżko, które od kilku dni zajmowała Ems wydawało mi się jakieś inne, lecz na poduszce nadal można było wyczuć zapach kokosu. Zostawiła po sobie zapach, zabierając ze sobą kawałek mnie. Nie, nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie mógłbym dać jej o wiele więcej, lecz liczyłem na coś w zamian, na odrobinę jej w swoim otoczeniu.
- Stary, coś się tak zamyślił. - obok mnie pojawił się Harry.
- A co mam innego do roboty? - spytałem.
- Jechać do niej albo znowu zadzwonić.
- Ta, dla ciebie wszystko jest takie łatwe.
- Jakby mi zależało tak samo jak tobie, już dawno wyganiałbyś mnie z domu nie patrząc nawet na to, że jestem nieubrany, a ja chcę dla ciebie tego samego co ty dla mnie. Rusz dupę i zrób coś. - szturchnął mnie.
Przysiadłem na schodkach przy wejściu do domu, a Hazz obok mnie.
- Malik zaczynasz mnie denerwować. - warknął Harry - Kochasz ją i nic z tym nie robisz, pacanie.
- Kocham ją jak przyjaciółkę. - zauważyłem choć sam nie byłem pewny czy tak jest. Po naszym pożegnaniu coś zaczęło się we mnie rodzić.
- Co ty pieprzysz? Pocałowałeś ją. 
- I co z tego, Hazz! Jest moją przyjaciółką i tak ma być! 
Podniosłem się odpalając kolejną fajkę.
- I z powodu przyjaciółki, a nie nieodwzajemnionej miłości palisz jak smok, tak? Boże, Zayn, znam cię i to nie krótko. Wiem o tobie więcej niż cała reszta, więc nie wmawiaj mi głupot.
- Nie mam zamiaru tego robić. - wypuściłem dym i zamknąłem oczy. A może on ma rację? - Chcę spalić to w spokoju - wskazałem na fajkę. - Możesz iść?
Wstał i nic nie mówiąc wszedł do domu. Hazz był moim najlepszym przyjacielem, nie licząc oczywiście Ems. To jemu powierzałem wszystkie tajemnice do tej pory i to on jako jedyny wie o moich uczuciach. Czasami potrafi pokazać mi sytuację, w której się znajduję do całkiem innej strony i za to właściwie mu dziękuję. Tak samo teraz. Uświadomił mi, że ma jednak trochę racji, a ja tkwię w swoim ślepym przekonaniu.


 Siedzieliśmy przed moim laptopem położonym na stole i czekaliśmy na moment, w którym Emma będzie dostępna na Skype.
- Długo jeszcze? - marudził Niall, który leżał za mną.
-Jest za dwadzieścia dwudziesta. Gdzie ona jest? - Liam także się niecierpliwił, zresztą ja też i to nie mniej.
- Jest! - Eleanor wskazała palcem ekran. Od razu zacząłem się z nią łączyć.
- Wybaczcie za spóźnienie, lecz zasnęłam w oczekiwaniu na dziewiętnastą. - twarz Ems pojawiła się na ekranie laptopa. Uśmiechnąłem się na widok jej twarzy. 
- Nic się nie stało. - odpowiedziałem od razu.
- Poopowiadajcie co robiliście jak mnie nie było. - oparła głowę na dłoniach leżąc na łóżku. Gdy oni opowiadali o wszystkim, o najmniejszym szczególe ja wpatrywałem się w nią. Albo wydało mi się, że ma coś pod okiem albo nabiła sobie limo. Zapytam się jej później.
- A ty Zayn? Co robiłeś? -spytała przenosząc spojrzenie na mnie.
- Odsypiałem. - uśmiechnąłem się na wspomnienie poprzedniej nocy. - Paliłem i obijałem się cały dzień czekając na tę rozmowę. 
Miałem wrażenie, że się zarumieniła. Kurcze, jest śliczna i się z nią przyjaźnię i.... i chyba pragnę więcej.
- Wiecie co? Będę już chyba kończyć. - spojrzała na zegarek na ręce. - Zdzwonimy się jutro, jak będziecie chcieli.
- Obowiązkowo. - powiedział Liam.
- Uwielbiam was. Trzymajcie się. - uśmiechnęła się i puściła nam buziaka.
- Uwielbiam cię i śpij dobrze. - powiedziałem zanim się rozłączyła.
Liam dziwnie na mnie spojrzał i wstał z podłogi na której siedział. Louis z Els wyszli z pomieszczenia z powodu ich wieczornego wyjścia na spacer. Lou staje się coraz bardziej romantyczny. Niall poczłapał do swojego pokoju, więc w salonie zostałem tylko z Harry'm, który jakoś dziwnie się do mnie uśmiechał.
- Wiedziałem. - powiedział i rzucił we mnie poduszką.
- Jak zawsze, kretynie. - uśmiechnąłem się do niego, wiedząc, że miał całkowitą rację, że Ems zaczyna mi się podobać, a z czasem przyjaźń mi tylko nie wystarczy.
Czyżby Zayn Malik zaczął się zakochiwać? Chyba tak. Zaśmiałem się cicho ze swoich myśli i wyłączyłem laptopa.






Od autorki: 
Witam was, moich ukochanych czytelników.
Rozdział szesnasty już za wami i mam skrytą nadzieję, że polubicie go tak samo jak ja. Chyba pierwszy raz pisało mi się coś tak łatwo i przyjemnie. Jeśli przypadnie wam do gustu - bardzo proszę o komentarz. Jeśli wam się nie spodoba - proszę o krytykę, która jest mile widziana. 
Chciałabym również serdecznie podziękować i tak bardzo was wyściskać, za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jesteście świetne. Czytając wasze opinie robi mi się cieplej na sercu i czuję się przez kogoś doceniona. Uwielbiam was tak samo jak Zayn uwielbia Ems.
Do następnego. ; *
Nathalie.