poniedziałek, 12 listopada 2012

{7} Rozdział siódmy

Była godzina czternasta, a już wjeżdżałam do Walsall. Tak dobrze znane mi ulice, domy, sklepy ciągle były takie same. Nic a nic się tu nie zmieniało, choć miasto co rusz się rozrastało, to i tak stare dzielnice zostawały takie same. Jadąc do domu babci, w którym mieszkała sama po wyprowadzce syna, a następnie po śmierci dziadka. Lecz jeśli chodzi o samotność to wcale jej nie doskwierała. Na około miała mnóstwo pań w jej wieku, które tak samo jak i ona lubiły porozmawiać o tym co ich otacza, a tak prościej mówiąc to plotkowały jak najęte przy każdej możliwej okazji. Szczególnie takim daniem była niedziela, gdzie potrafiły przesiedzieć u jednej z nich w domu całe popołudnie, a i tak nie powiedziały sobie wszystkiego.
Wjechałam w ulicę, na której mieszkała moja babcia niezmiennie od sześćdziesięciu pięciu lat. Przed domem, w którym mieszkali studenci, siedziała trójka chłopaków. Lubili się popisać i zauważając mój samochodów - a dość często nim tam jeździłam - poderwali się z miejsc i zaczęli ćwiczyć. Tak szczerze mówiąc to mieli co pokazać. Tom, Chris i Hans zawsze zaskakiwali mnie swoją siłą i zapędem do trenowania czy wyrywania dziewczyn. Nasza znajomość nie była jednak taka bliska by rozmawiać z nimi dłużej niż pół godziny podczas moich odwiedzin Walsall. Podjechałam pod dom babci, a pies na podwórku prawie, że dostał zawału jak mnie zobaczył. Wysiadłam z samochodu i poszłam otworzyć czarną, metalową bramę. Odsunęłam ją z lekkimi trudnościami, a Coco -pies mojej babci - skakał wokół mnie radośnie szczekając. Aż boję się pomyśleć co to będzie jak wypuszczę Lucky'ego z samochodu. Wjechałam na podwórko i zaraz za sobą zamknęłam bramę. Po drugiej stronie ulicy machała mi starsza sąsiadka babci. Odmachałam jej uprzejmie i wypuściłam z auta Lucky'ego. Tak jak się spodziewałam, psy od razu zaczęły się ze sobą witać szczekając, gryząc się i merdając ogonami tak, że bałam się o ich stan, ale tak to już jest jak rodzeństwo nie widuje się tak długo. Coco - suczka i mój Lucky to rodzeństwo, które tata kupił kiedyś w zoologicznym. Wyciągnęłam torbę, którą włożyłam do bagażnika i laptopa, który leżał na siedzeniu pasażera. Spojrzałam w okno, które znajdowało się w kuchni i wychodziło na podwórko od strony ulicy. Babica już w nim stała i machała do mnie kolorową szmatą co oznaczało tylko dwie rzeczy: albo nie zamknęłam bramy ( co zrobiłam już wcześniej ) albo ktoś stoi na chodniku za mną i czeka, aż się odwrócę. Poprawiłam pasek od torby, który znajdował się na moim ramieniu i odwróciłam się. Josh stał, uśmiechając się tak jak zawsze, czyli pokazując swój dołek w lewym policzku. Lubiłam go, dosyć, więc podeszłam do niego stojąc nadal na podwórko babci.
- Hej - przywitałam się.
- Cześć. Jak leci? - spytał podwijając rękawy swojej koszuli.
- Monotonie, źle, żałośnie. - wymamrotałam patrząc na niego.
- Słyszałem o śmierci twojego ojca i złożyłbym ci kondolencje, ale też nie chce ci się narażać, bo wiem, że tak bardzo tego nie lubisz.
- W końcu jesteś tą osobą, która zrozumiała moja zachowanie i wściekanie się jak ktoś to robił. - uśmiechnęłam się do niego nieznacznie. Odwróciłam się w stronę domu, a babcia stała w oknie z założonymi rękoma. - Przepraszam, ale babcia czeka.
- W takim razie do zobaczenia później. - uśmiechnął się i odszedł poprawiając czapkę.
Josh był naprawdę miły, a babcia za każdym razem jak do niej przyjeżdżałam próbowała mnie z nim zeswatać, to robiło się uciążliwe, ale i także zabawne jak robiła skwaszoną minę za każdym razem jak mówiliśmy jej, że się tylko kolegujemy.
Weszłam do domu i zdjęłam buty przy okazji kładąc torby na szafce w korytarzu.
- Cześć babciu. - przywitałam się z nią wchodząc do kuchni. Ucałowałam ją w policzek i przysiadłam na krześle czekając na jej komentarz.
- Widziałam, że rozmawiałaś z Josh'em. I jak?
- Dałabyś już sobie z tym spokój - oparłam łokcie o blat stołu - Josh jest tylko moim kolegą, który i tak wie, że nic z tego nie będzie. Nie czuje do niego tego, co ty sobie wyobrażasz.
- Ale...
- Babciu - jęknęłam.
- Dobrze, dobrze. - machnęła na mnie ręką i odwróciła się w stronę kuchenki, na której stały chyba z trzy garnki, w których mieszała. - Poszłabyś do sklepu? - spytała mnie znienacka.
- Po co?
- Trochę warzyw, a przede wszystkim marchewki. Będą mi jeszcze potrzebne.
 Dziesięć minut później szłam już w stronę warzywniaka znajdującego się na rogu, miałam dość spory kawałek. Opuściłam podwórko, tak aby nie wypuścić na ulicę psów i ruszyłam chodnikiem do mojego celu. Pogoda była teraz przyjemna, że aż chciało się siedzieć na dworze. Idąc już z daleka zauważyłam Josha, który jechał na swojej deskorolce. Szybkim krokiem do niego podeszłam i pociągnęłam za rękę.
- Emma, szybko się za mną stęskniłaś.
- Marzysz. - zaśmiałam się. Naprawdę byliśmy tylko kumplami, nawet do przyjaźni było nam daleko. - Muszę iść do warzywniaka, a ty stoisz mi na drodze.
- Powieźć cię? - spytał i chwilę po tym to ja stałam na jego desce.
W takim tempie uwinęłam się szybko z zakupami w zaledwie kilka minut. Wracając do domu telefon zaczął wibrować mi w kieszeni wygrywając przy tym melodię, która doprowadzała mnie do szału.
- Tak? - przyłożyłam komórkę do ucha, przekładając siatkę z warzywami do drugiej ręki.
- Emma, jesteś już u babci? - spytała, a w tle można było usłyszeć szelest kartek. Pewnie była w pracy, więc naprawdę zadziwił mnie jej telefon.
- Tak jestem w Walsall. Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwoń później. - powiedziałam i rozłączyłam się. Dzwoniła tylko dlatego, że byłam poza domem i to nawet spory kawał inaczej nie fatygowałaby się telefonem do swojej córy. Niestety...
Chwilę później, gdy telefon ponownie znajdował się w kieszeni moich spodenek, zaczął dzwonić, a ja miałam ochotę go wyrzucić do pierwszy lepszy śmietnik. Odebrałam połączenia nie patrząc na to kto dzwoni, bo miałam nadzieję, że to matka, która po prostu zlekceważyła moje słowa - zresztą jak zawsze.
- Tak jestem u babci. Lucky jest ze mną. Mam pełen bak, pieniądze i laptopa, coś jeszcze? - odebrałam. Mówiłam jej przecież, że ma zadzwonić później, a nie trzy minuty po ostatnim telefonie.
- Jeszcze mogłabyś powiedzieć cześć - usłyszałam męski głos po drugiej stronie. Cholera.
- Myślałam, że to mama. Po prostu… Cześć. - westchnęłam i przysiadłam na krawężniku.
- Cześć Em. - zaśmiał się cicho, a ja musiałam przyznać się przed samą sobą, że ma naprawdę nie tyle ładny śmiech. Boże jak to brzmi. Zachowuje się jak zakochana gówniara. - Więc jesteś u babci? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Przeprowadzasz wywiad środowiskowy, Malik? - spytałam rozglądając się po okolicy. Do domu babci miałam jeszcze kawałek więc nie będę narażona na pytania z jej strony o to z kim rozmawiałam.
- Być może. - zapadła chwilowa cisza. - A tak naprawdę chciałem zapytać jak się czujesz.
Westchnęłam głośno, co pewnie usłyszał.
- A powiesz mi jak mam się czuć? - spytałam czując napływający ból, który do tej pory chował się gdzieś po zakamarkach mojej duszy.

- Przepraszam. - wyszeptał - przepraszam.
- Zayn, jeśli dzwonisz tylko po to, aby przepraszać mnie za swoją głupotę, to wybacz, ale nie mam czasu. - podniosłam się z chodnika otrzepując spodenki i biorąc zakupy w drugą rękę.
- Właściwie... właściwie to, chciałem się zapytać czy istniałaby możliwość porozmawiania na Skype dziś wieczorem. - słyszałam jak głęboko zaczerpnął powietrza i miałam ochotę się zaśmiać. Na szczęście się powstrzymałam.
- Wyślij mi swój nick, do zobaczenia.
Rozłączyłam się, a na moje usta wpłynął szczery uśmiech. Jeszcze żaden chłopak nie stresował się rozmową ze mną ani takim błahym pytaniem. Zaczynałam lubić - w jakimś stopniu - jego wstydliwość, jeśli ona naprawdę nią była. To było dość... urocze. Boże, jakimi ja słowami opisuje tego faceta. Tak nie powinno być. Potrząsnęłam głową i przybierając minę zadowolonej z życia weszłam na podwórko babci.



_________________
No jak widać rozwija się akcja. Powiedzmy, że jestem z tego zadowolona - choć w małym stopniu. ;)
Czytasz? = Bardzo Cię proszę o szczerą opinię. ; 3

5 komentarzy:

  1. Ja też jestem zadowolona ! Aaaa szczerzę się jak idiotka .Chce już następny ,w końcu mają się spotkać ! Co prawda wirtualnie ,ale zawsze coś :D
    Pisz kochanie ,pisz i mnie zaskakuj coraz to bardziej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ! Dziś odkryłam twojego bloga. Rozdziały świetne , pisz , pisz dalej ten rozdział był fajny . Kiedy planujesz dodać następny ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział czekam na nastepny :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No co tu mówić, po prostu jest genialny . ! Zresztą jak wszystkie inne . ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam sie z komentarzami poprostu niesamowity!

    OdpowiedzUsuń