środa, 24 października 2012

Prolog.

Kruchość życia ludzkiego. Nasz czas tutaj jest policzony co do jednej minuty, jest odliczany szczegółowo i uważnie, a gdy zaczyna się nam kończyć tak po prostu odchodzimy, to naturalnie ale sprawiające niewyobrażalną ilość bólu, rozpaczy i goryczy.

Stojąc nad grobem ojca miałam ochotę się tam rzucić, chciałam wrzeszczeć i wyć z rozpaczy, by tylko mi go oddali, by znów stał obok mnie i szczerze się uśmiechał. Wszystko na marne, jedyne co mogłam robić to stać tam i patrząc na chowającą się w ziemi trumnę wylewając litry łez. Ta bezsilność działała na mnie najgorzej. Patrząc na matkę, która stała tuż za mną wtulając się w ciało swojego brata, w głębi duszy miałam nadzieję, że poradzi sobie także beze mnie, choć i tak nie była do mnie przywiązana tak jak ojciec. To właśnie on darzył mnie tą prawdziwą miłością i to właśnie jego żegnam teraz, chowając go kilka metrów pod ziemią. Ukucnęłam tuż przy dole, by ostatni raz zerknąć na drewno, w którym schowany jest najważniejszy mężczyzna mojego życia, moja jedyna miłość rodzicielska, mój ojciec. W dłoń zgarnęłam odrobinę mokrego piachu i sentymentalnie rzuciłam go w dół, aż spad na dno, na dno dołu, który pochłaniał mojego ojca. Wstałam z lekkim oporem, moje ciało nie funkcjonowało dziś tak jak powinno, zachwiałam się i ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam była trumna mojego ojca.


- Tato, tato! - krzyczałam idąc w stronę ojca. - Tatuś! 

Odwrócił się do mnie przodem, a ja jeszcze z większym zadowoleniem kroczyłam w jego stronę. Dziś po dość długim okresie nieobecności w domu, w końcu wrócił. 
- Emms, kochanie. - uśmiechnął się do mnie tak samo jak zawsze, marszcząc przy tym odrobinę nos. Robiłam tam samo, miałam to po nim.
- Stęskniłam się, tato. 
Wtuliłam się w ciało ojca, kiedy tylko do niego podeszłam. Uniósł mnie lekko nad ziemię i okręcił. Traktował mnie jak małą córeczkę, nawet teraz kiedy miałam prawie dziewiętnaście lat.
- Mam coś dla ciebie. - wyjął coś z tylnego siedzenia samochodu i podał mi. Z zaciekawieniem otworzyłam małą karteczkę zwiniętą na pół i przeczytałam napisane koślawo kilka słów.  ' Odchodzę, nie płacz za mną, Maleńka. ' Gdy spojrzałam na tatą, jego już tam nie było. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się wokół. Nigdzie go nie było. Z bezsilności opadłam na kolana i zaczęłam rzewnie płakać. 

Poderwałam się przy okazji wybudzając się ze snu i dopiero teraz zarejestrowałam, że znajduję się w swoim pokoju, a za oknem już dawno nie widać słońca, które mozolnie dzisiaj przewijało się przez zachmurzone niebo. Starłam dłońmi - które lekko mi się trzęsły - słone zły z policzków, które w efekcie złego snu zaczęły opuszczać powieki. To nieuniknione, niejednokrotnie płakałam przez sen, a teraz czułam, że będzie mi się to zdarzać coraz częściej. Utrata ojca - dla mnie najboleśniejsze wydarzenie z całego mojego życia. Odruchowo spojrzałam w stronę biurka, nad którym to znajdowały się fotografie, masa fotografii. Wzrok samoczynnie powędrował do tego, na którym znajdowałam się z tatą. Zły momentalnie zaczęły spływać po rozgrzanych policzkach, a krzyk boleści wydobył mi się z gardła. Nie wierzyłam, że przetrwam bez niego. Nie wyobrażam nawet sobie takiego obrotu spraw, nie teraz, nie w takiej sytuacji, a tym bardziej nie tu. 

2 komentarze:

  1. Świetny prolog ,z resztą tego się w końcu po tobie spodziewałam ,zawsze mnie zachwycało to w jaki sposób piszesz .Jestem ciekawa jak chłopcy z one direction pomogą dziewczynie otrząsnąc się z tej sytuacji .
    Przy swoim nowym rozdziale polecę twojego bloga ,jak najwięcej osób powinno go czytac ,jesteś wspaniała ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam
    http://my-prince-my-story.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń